Strona:Żywot Św. Franciszka z Assyża.djvu/13

Ta strona została uwierzytelniona.

zniewagi, nie odpowiadając na zaczepki i wzgardy.
Hałas i krzyki na ulicy wywabiły i ojca Franciszka.
Ujrzawszy swego syna w tak opłakanym stanie rzuca się na niego, bije, popycha, wreszcie prowadzi do domu i zamyka w ciemnym lochu, przytwierdzając do wilgotnej ściany łańcuchem. Sądził Piotr Bernardone, iż w ten sposób przełamie jego zapał do życia bogomyślnego.
Uwięziony modlił się, ciesząc się, iż cierpi dla Chrystusa, a gdy matka, korzystając z wyjazdu męża, uwolniła ukochanego syna z lochu, wrócił znów do kościołka świętego Damiona:
Gdy ojciec dowiedział się, iż syn uciekł i znów oddaje się bogomyślności, zaskarżył go przed trybunał sądu miejskiego za przywłaszczenie sukna i konia i żądał, aby go wypędzano na zawsze z miasta.
Franciszek chętnie zgodził się na sąd prosząc, aby sprawę tę rozstrzygał sąd duchowny, na co się zgodzono.
Sądowi przewodniczył biskup Gwido, znający osobiście Franciszka.

11