Wyznaję, że słowa te przejęły mnie dreszczem. Głos doktora Mortimera drżał także, znać było, że wzruszyło go jego własne opowiadanie.
Nieco pochylony naprzód, Holmes słuchał go z błyskiem w oczach, który był dowodem żywego zainteresowania się.
— Czyś pan je widział? — zapytał.
— Tak dokładnie, jak widzę pana w tej chwili.
— I nic o tem nie mówiłeś?
— Dlaczegóż miałbym o tem mówić?
— W jaki sposób wytłómaczy nam pan to, że sam jeden tylko dostrzegłeś te ślady?
— Były one widoczne dopiero o dwadzieścia metrów odległości od trupa... nikt na to nie zwrócił uwagi. Gdybym nie znał tej legendy, tego dziwnego podania, pewnobym tego nie dostrzegł, jak wszyscy.
— Czy na moczarach znajduje się dużo psów pasterskich?
— O, bardzo dużo!... Ale to nie był pies pasterski.
— Mówi pan, że pies był wielkiego wzrostu?
— Olbrzymiego!...
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/030
Ta strona została uwierzytelniona.
III.
ZAGADKA.