dzisiejszego ranka jestem w posiadaniu zagadki, na której rozwiązanie trzeba poświęcić więcej czasu niż mam do rozporządzenia.
Holmes złożył ukłon.
— Racz usiąść, sir Henryku — rzekł. — Przypuszczam, że podczas krótkiego pobytu w Londynie padłeś ofiarą jakiejś przygody?
— O! nic ważnego, panie. Zdaje mi się, że to żart, tem mianem bowiem określić można list, jaki odebrałem dzisiaj rano.
I sir Henryk położył kopertę na stole.
Zbliżyliśmy się wszyscy, by ją lepiej zobaczyć; zrobiona była z szarego papieru i wyglądała pospolicie. Niewprawna ręka nakreśliła na niej następujący adres:
„Sir Henryk Baskerville w hotelu Northumberland“.
Na liście była marka pocztowa z Charing-Cross i data dnia poprzedniego.
— Czy kto wiedział, że pan się zatrzyma w hotelu Northumberland? — zapytał Holmes, patrząc uważnie na gościa.
— Nie, nikt nie wiedział, gdyż nie zdecydowałem się, gdzie stanę, dopiero po spotkaniu się z doktorem Mortimerem.
— Zapewnie doktór Mortimer tam zamieszkał?
— Nie, ja zamieszkałem u przyjaciela, — odpowiedział doktór — niemożliwe więc było przewidzieć, że udamy się do tego hotelu.
— Hm! — mruknął Sherlock. — Zdaje mi się, że jest ktoś doskonale powiadomiony o pańskich zamiarach.
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.