— Nie mogę dać panu wyjaśnień dokładniejszych, bo nic dokładniejszego nie wiem.
— Radbym zadać pani jeszcze jedno pytanie. Jeśli w słowach pani, wypowiedzianych do mnie za naszem pierwszem spotkaniem, nie było istotnie żadnego ukrytego znaczenia, to dlaczego nie chciała pani, żeby je brat słyszał? Nie było w nich nic takiego, co należałoby ukryć przed nim lub kimkolwiek innym.
— Brat mój pragnie bardzo, żeby zamek był zamieszkany, gdyż jest zdania, że wymaga tego dobro ubogich mieszkańców okolicznych. Gniewałby się bardzo, gdyby wiedział, że powiedziałam coś takiego, co mogłoby skłonić sir Henryka do wyjazdu. Ale, spełniłam już swój obowiązek i nic więcej nie powiem. Muszę wracać, inaczej brat spostrzeże, iż mnie niema i domyśli się, że rozmawiałam z panem. Do widzenia!
Zawróciła i w kilka chwil później znikła pośród rozrzuconych odłamków skał, gdy ja z duszą, pełną nieokreślonej obawy, podążyłem do Baskerville Hall.
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.