bardzo przywiązani do sir Karola, doznaliśmy od niego tylu dobrodziejstw... Rozmazywanie tej historji nie wskrzesiłoby naszego biednego pana, a gdzie kobieta wchodzi w grę, należy zawsze postępować bardzo ostrożnie. Nawet najlepszy z nas...
— Mniemałeś, że to zaszkodzi jego dobrej sławie?
— Zdawało mi się, panie, że z tego nic dobrego wyjść nie może. Ale teraz byłbym niewdzięczny, za tyle okazanej mi przez pana dobroci, gdybym panu nie powiedział wszystkiego, co wiem w tej smutnej sprawie.
— Dobrze; możesz odejść.
Gdy kamerdyner wyszedł, sir Henryk zwrócił się ku mnie.
— No, doktorze Watsonie, co myślisz o tym nowym szczególe?
— Zdaje mi się, że bardziej jeszcze zaciemnia całą sprawę.
— I ja tak sądzę. Ale, gdybyśmy mogli wyśledzić ową L. L., wyświetliłoby to wszystko. Niemniej to znów duża wygrana. Wiemy, że istnieje ktoś, który zna okoliczności, jakie poprzedzały śmierć sir Karola; gdybyśmy tylko mogli odnaleźć tę kobietę! Jak pan myśli, co teraz począć?
— Przedewszystkiem donieść to niezwłocznie Holmesowi. Szczegół ten będzie dlań kluczem
zagadki, nad której rozwiązaniem biedzi się jeszcze może. Ręczyłbym prawie, że, dowiedziawszy się o tem, przyjedzie do nas.
Poszedłem niezwłocznie do siebie i skreśliłem raport dla Holmesa o tej naszej rozmowie. Był
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.