— Czy pani pisała kiedykolwiek do sir Karola, wyznaczając mu schadzkę?
Twarz pani Lyons oblała się znów rumieńcem gniewu.
— Zadaje mi pan, doprawdy, osobliwe pytanie.
— Przykro mi bardzo, ale muszę je powtórzyć.
— Odpowiem tedy: oczywiście nie.
— Nawet w dniu śmierci sir Karola?
Rumieniec znikł z oblicza młodej kobiety i ustąpił miejsca śmiertelnej bladości. Suche jej wargi poruszyły się, nie mogąc wymówić wyrazu: „Nie“, który dostrzegłem raczej, niż dosłyszałem.
— Pamięć zawodzi panią niewątpliwie, — rzekłem. — Mógłbym nawet przytoczyć urywek z listu pani: „Zaklinam pana na honor dżentlmena, niech pan spali list niniejszy i przyjdzie pod furtkę o godzinie 10-ej.“
Myślałem, że pani Lyons zemdleje — ale wysiłkiem woli zapanowała nad wzruszeniem.
— Czy niema na świecie honorowego mężczyzny? — rzekła z trudnością.
— Jest pani niesprawiedliwa dla sir Karola. Spalił list pani. Ale niekiedy list, chociaż spalony, pozostaje czytelny. A więc przyznaje się pani do napisania tego listu?
— Tak, pisałam ów list! — zawołała i, folgując sercu w potoku wyrazów, dodała: — Napisałam go. Czemu mam zaprzeczać? Nie mam powodu wstydzić się tego listu. Zdawało mi się, że, gdybym mogła się z nim rozmówić, przyszedłby mi z pomocą; prosiłam go tedy o schadzkę.
— Ale dlaczego o takiej godzinie?
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/165
Ta strona została uwierzytelniona.