Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlatego, że dowiedziałam się właśnie, iż wyjeżdża nazajutrz do Londynu i nie powróci, aż za kilka miesięcy, a miałam powody, dla których wcześniej pójść nie mogłam.
— Ale dlaczego wyznaczyła pani schadzkę w ogrodzie, zamiast pójść do niego do domu?
— Czy pan sądzi, że wypada kobiecie chodzić samej o tej godzinie do kawalera?
— I cóż zaszło podczas owej schadzki?
— Nie poszłam wcale.
— Pani!
— Nie, przysięgam panu na wszystko, co mam najświętszego. Nie poszłam. Przeszkodziło mi zajście niespodziewane.
— Jakie zajście?
— To sprawa zupełnie prywatna. Nie mogę powiedzieć.
— Przyznaje pani zatem, że wyznaczyła schadzkę sir Karolowi w tem samem miejscu i o tej samej godzinie, kiedy go śmierć zaskoczyła, a zapiera się pani, że na tę schadzkę przybyła?
— Bo to prawda.
Powracałem kilkakrotnie do tego przedmiotu, ale nie mogłem nic więcej wydostać od pani Lyons.
— Bierze pani na siebie bardzo dużą odpowiedzialność i stawia się pani w bardzo fałszywem położeniu, nie wyznając otwarcie wszystkiego — rzekłem, wstając, by zakończyć tę długą i bezużyteczną wizytę. — Jeśli mnie pani zmusi do wezwania pomocy policji, przekona się, pani, do jakiego stopnia będzie skompromito-