poprawiać, gdy się w czem pomylę. Wysłanie owego listu do sir Karola nastąpiło z namowy Stapletona?
— On mi go dyktował.
— Przypuszczam, że podsunął pani myśl, iż sir Karol dopomoże pani i da pieniądze na przeprowadzenie rozwodu?
— Tak jest.
— A potem, gdy list był wysłany, namówił panią, żebyś nie chodziła na schadzkę?
— Powiedział mi, że ubliżyłoby to jego miłości własnej, gdyby jaki inny mężczyzna dał pieniądze na ten cel i że, jakkolwiek jest człowiekiem ubogim, poświęci ostatni grosz dla usunięcia przeszkód, które nas dzielą.
— A potem nie słyszała pani nic, aż dopiero przeczytała pani w dzienniku wiadomość o śmierci sir Karola?
— Tak.
— Stapleton kazał pani przysięgnąć, że nie wspomni pani nikomu o zamierzonej schadzce z sir Karolem.
— Tak. Powiedział, że śmierć jego jest bardzo tajemnicza i że, jeśli powiem o liście, padnie na mnie podejrzenie. Przestraszył mnie, żeby mnie zniewolić do milczenia.
— Oczywiście. Niemniej jednak miała pani wątpliwości?
Zawahała się i spuściła oczy.
— Znałam go — odparła. — Ale, gdyby nie był postąpił tak haniebnie ze mną, nie byłabym go nigdy zdradziła.
— Mojem zdaniem, cudem jakimś uszła pani cało — rzekł Sherlock Holmes. — Miała go pani
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/212
Ta strona została uwierzytelniona.