i nie zostawiał jej samej na czas dłuższy w obawie, żeby nie stracił nad nią wpływu. Dla tej to przyczyny zabrał ją z sobą do Londynu. Wykryłem, że mieszkali w hotelu Mexbourough, przy ulicy Craven, jednym z tych, które zwiedzał mój agent, szukając dowodów. Tam Stapleton zamykał żonę w pokoju, sam zaś, przyprawiwszy brodę, jeździł za doktorem Mortimerem na ulicę Baker, a potem na dworzec i do hotelu Northumberland.
Pani Stapleton domyślała się potrosze planów męża, ale bała go się do tego stopnia, — obawa ta wynikała stąd, że obchodził się z nią tak brutalnie — iż nie miała odwagi napisać do człowieka, któremu groziło niebezpieczeństwo. Gdyby list wpadł w ręce Stapletona, nie byłaby pewna własnego życia. Tak więc, jak wiemy, wpadła na pomysł wycięcia wyrazów z dziennika i zaadresowała list zmienionem pismem. List doszedł do baroneta i był pierwszem ostrzeżeniem przed grożącem niebezpieczeństwem.
Bardzo ważną rzeczą dla Stapletona było dostanie jakiejkolwiek części ubrania sir Henryka, tak, aby w danym razie mieć w ręku środek naprowadzenia psa na jego trop. Z charakterystyczną szybkością i śmiałością przedsięwziął odpowiednie kroki i nie możemy wątpić, że przekupił w tym celu numerowego albo pokojówkę w hotelu. Przypadkiem wszakże pierwszy but, który mu przyniesiono, był nowy, a stąd zupełnie nieużyteczny. Zwrócił go zatem i otrzymał inny — ten szczegół był dla mnie bardzo cenny, gdyż dowiódł mi, że mamy do czynienia z psem z krwi i kości, inaczej bowiem nie-
Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/238
Ta strona została uwierzytelniona.