Strona:A. Conan Doyle-Pies Baskerville’ów.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.

tona. Pozwoliło mi to stwierdzić tożsamość ich obojga i, dzięki temu, wiedziałem, czego się trzymać. Sprawa powikłała się bardzo, skutkiem zajścia ze zbiegłym więźniem i jego stosunków z Barrymore’ami. Ale wyświetliłeś i to w sposób bardzo skuteczny, jakkolwiek doszedłem do tego samego wniosku na zasadzie własnych spostrzeżeń.
Gdy odnalazłeś mnie na moczarach, wiedziałem już o wszystkiem, nie mając wszakże dowodów, wystarczających do oddania Stapletona pod sąd. Nawet zamach jego na sir Henryka tej samej nocy, zakończony śmiercią nieszczęśliwego więźnia, nie dostarczył nam dowodu wyraźnego winy mordercy. Nie pozostało zatem nic innego, tylko schwytać go na gorącym uczynku, a chcąc tego dopiąć, trzeba było użyć sir Henryka samego, napozór bezbronnego, jako przynęty.
Tak też uczyniliśmy i, kosztem gwałtownego wstrząśnienia nerwów naszego klienta, wykryliśmy ostatecznie wszystko i doprowadziliśmy Stapletona do zguby.
Wyznaję, że robię sobie wyrzuty, iż naraziłem na to baroneta, ale nie mogliśmy przecież przewidzieć przerażającej postaci, pod jaką ukazało się zwierzę, ani też przeczuć mgły, która uniemożliwiła nam dostrzeżenie go zdaleka. Osiągnęliśmy cel kosztem zdrowia sir Henryka, lecz zarówno wezwany specjalista, jak i doktór Mortimer zapewnili mnie, że choroba minie szybko. Długa podróż wyleczy nietylko nerwy, ale i serce naszego przyjaciela. Miłość jego dla pani Stapleton była głęboka i szczera, a najsmutniejszą stroną całej tej ponurej sprawy jest dla niego to, że zawiódł się na ukochanej kobiecie.