blaszankę. Będzie ona czemś w rodzaju telegrafu słonecznego!
— Flagę powiesimy nad domkiem naszym — szepnęła dziewczynka. — Chciałabym, żeby tatuś na własne oczy widział, jacy byliście dzielni i mądrzy, mili braciszkowie!
— No, ty niemniej od nas byłaś dzielną, Irenko! — odpowiedział Henryk. — Zawsze pogodna, chętna do pracy, nigdy nie kaprysiłaś i obowiązków swoich nie zaniedbywałaś.
— Dumni jesteśmy z ciebie! — dodał Romek i pocałował siostrzyczkę w policzek. — Zuch, prawdziwy zuch z ciebie, Iruś! Ja ci tej pięknej kurteczki ze świstaków nigdy nie zapomnę! Jak żyję, takiej wygodnej i mocnej nie miałem!
Irenka, zarumieniona i zmieszana, skromnie spuściła oczki.
Czultun nie rozumiał obcej mowy, lecz, widocznie, coś kombinował, bo zaczął cmokać głośno i szeptać:
— Sajn! Sajn!
Nareszcie ostatecznie domyślił się treści rozmowy i rzekł poważnie:
— Pragnąłbym mieć taką córkę i takich synów! Sajn! Sajn!
Dziewczynka przerwała słowa Czachara, mówiąc:
Strona:A. F. Ossendowski - Mali zwycięzcy.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.