nocno-wschodnią część pustyni. Chociaż mniej tu pastwisk, zato bliżej do dużej drogi handlowej, którą niedawno jeszcze kroczyły liczne karawany z Urgi do Kałganu i Pekinu.
Z napadów na bogatych kupców ciągnęli Czacharzy zyski dla siebie.
Inne szczepy, bardziej pokojowo usposobione, wolały koczować wpobliżu Żółtej rzeki, która robi tu olbrzymi łuk, niby naturalną granicę. Za nią zaś biegnie wężową linją wielki mur chiński, broniący „Państwo Nieba“[1] przed zuchwałemi wyprawami wojowniczych koczowników.
Zima zbliżała się szybko.
Zrywał się potężny wicher, podnoszący chmury piasku i kamieni, tamujący bieg koni.
Zadymka śnieżna coraz częściej zasłaniała przed oczami jeźdźców widnokrąg.
Po nocach mróz ścinał ziemię i nieliczne, słone jeziorka ponurej krainy.
Z trudem mogły się dzieci zagrzać przy ognisku na popasach. Nie miały już herbaty i cukru, więc piły gorącą wodę z solą i gryzły wysuszone, twarde mięso jelenie, przypiekając je na węglach.
We dnie drżały dzieci, kuląc się na siodłach i rozcierając ręce śniegiem.
- ↑ Chińska nazwa Chin.