Pozostawili nam dwu białych i pięciu „ułaczynów“[1] chana Sajn-Noin...
— Cóżeście z nimi uczynili? — zawołał Czultun, chwytając brata za ramię.
— Ułaczyny powiedzieli, że na rozkaz chana prowadzili do Kałganu białych, zbłąkanych w Szamo... — rzekł Zyndy. W drodze porwali ich Ordosi...
— Puściliście tych ludzi wolno? — pytał Czachar.
— Tak! — odpowiedział brat. — Kazałem dać im konie i naszych przewodników, którzy znają drogi do Kałganu i Koko-Choto.[2]
— Mądry jesteś, Zyndy, dziękuję ci! — zawołał Czultun.
Jechali dalej w milczeniu.
Tłum otaczał nowoprzybyłych.
Witano ich, przyglądano się, podziwiano ich oswojone dżegetaje, cmokano na widok karabinu; kobiety głaskały ręce i warkocze Irenki; śmiały się, patrząc na Romka, który robił zabawne miny i mruczał pocichu:
— Yrry! Yrry!
Henryk jechał zamyślony.