Nazajutrz o świcie młody Czachar — Azym machnął nahajem i wyruszył w daleką drogę.
Mali podróżnicy, otoczeni przyjaźnią Czultuna, dobrocią jego młodej żony i gościnnością całego szczepu, który już wiedział od swego wodza o ocaleniu mu życia przez dzielne dzieci, spędzali czas w Cagan-Czułutaju bardzo przyjemnie.
Gonili na śmigłych kucykach mongolskich, siedząc na bogato przystrojonych, ozdobnych siodłach; odwiedzali stada i tabuny, przyglądali się dzielnym łucznikom czacharskim, z którymi w zawody szedł czupurny Romek. Kobiety zapraszały do jurt małą, jasnowłosą Irenkę i obdarzały ją czem mogły. Wśród tych darów były jedwabne szaty mongolskie, pięknie haftowane buty, wzorzyste pasy, obszyte paciorkami i złotemi sznurkami czapeczki, barwne chusteczki — „chatyki“, przynoszące szczęście według zabobonnej wiary koczowników, łakocie, koszyczki, mosiężne miseczki i różne drobne rzeczy, wyrabiane przez pracowite kobiety stepowe.
Pewnego dnia podczas obiadu do jurty Czultuna wbiegł Czachar i zawołał:
— Wodzu! Straszna nowina! Od wschodu nadlatuje ogromny ptak. Z pewnością chce porwać owce!…
Wszyscy wypadli z jurty.
Strona:A. F. Ossendowski - Mali zwycięzcy.djvu/184
Ta strona została uwierzytelniona.