geograficznej, a nieszczęśliwi uczniowie „pały“ za nie obrywają! Ho!
— Pewno, że tak! — zaśmiał się Henryk. — Jednak, nie mamy mapy i nie znamy tych gór. Proponuję więc nazwać je górami Ireny.
— Och! — klasnęła w dłonie dziewczynka i z dumą w głosie powtórzyła: — Góry Ireny!
— Płaszczyznę, gdzieśmy wylądowali, nazwijmy płaskowyżem Stanisława Broniewskiego...
— Imieniem tatusia... — ze smutkiem szepnęły dzieci.
— Jeziorko z rybami — jeziorem Romka — mówił Henryk. — No, to tymczasem i wszystko!
— Nie! — zaprzeczył młodszy brat. — Wcale nie wszystko! Całą krainę tę proponuję nazwać „krajem Henryka“.
— Kraj Henryka! Tak, tak! Kraj Henryka! — podtrzymała projekt brata Irenka.
— Dziękuję wam! — rzekł z uśmiechem Henryk. — Przyjmuję go, chociaż niepiękny wcale ten mój kraj!
— Jaki jest — taki jest! — odparł Romek. — Oddajemy ci go ze szczerego serca!
— Dziękuję! — powtórzył starszy brat.
Szybko spożyli śniadanie i zabrali się do pracy.
Dźwigali ciężkie skrzynie i walizy, wspinając
Strona:A. F. Ossendowski - Mali zwycięzcy.djvu/46
Ta strona została uwierzytelniona.