cającego brata i z podziwem oglądały wspaniałą zdobycz.
Odsapnąwszy i wykąpawszy się w strumyku, jął Romek opowiadać o swoich przygodach i tak zaciekawił brata, że ten postanowił nazajutrz iść na poszukiwanie barsa.
Gdy śpiący już Romek zakończył swoje opowiadanie, Henryk rzekł:
— Widzicie, drodzy moi, jak to jest dobrze dużo czytać! Ile wiadomości dają książki i ile korzyści! Romek przyniósł nam smacznego, tłustego jak prosię, świstaka, poznał argali z opisu i kabargę, która nietylko dostarczy nam świetnego pożywienia, lecz, jeżeli spotkamy więcej tych zwierząt, możemy zebrać sporo piżma, w swoim czasie sprzedać je i pomóc tatusiowi, który przez tę rewolucję jest zagrożony utratą majątku... Czytajcie więc, moi mili, jak najwięcej i jak najuważniej, a ty, Romku, nie śpij, bo musisz jeszcze swojego świstaka spróbować i pomóc mi zdjąć skórę z kabargi, wypruć woreczek piżmowy, bo inaczej nam to wszystko zmarnieje.
Rzekł to ze śmiechem i trącił brata w bok. Ten z trudem podniósł ciężkie powieki, przeciągnął się i ziewnął tak głośno, że aż echo mu odpowiedziało. Jednak posiliwszy się, natychmiast wstał, wziął nóż i poszedł posłusznie za starszym bratem.
Strona:A. F. Ossendowski - Mali zwycięzcy.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.