Strona:A. F. Ossendowski - Mali zwycięzcy.djvu/86

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziewczynka nieraz musiała sama łowić ryby na wędkę, bo chłopcy nie mieli czasu na polowanie.
Dużo pracy miała Irenka.
Widząc, że bracia podarli doreszty swoje ubrania i trzewiki, postanowiła sporządzić im nowe garnitury.
Z pomocą ostrego noża zdjęła ze skór świstaków włosie i uszyła dla braci spodnie i kurtki.
Męczyła się nad tem niemało, bo skórki były twarde i nie chciały się układać. Jednak pracowała wytrwale i swego celu dopięła.
Ubranka wyglądały wcale pokaźnie i bardzo się chłopakom podobały, gdyż posiadały niezliczoną ilość kieszeni — dużych i małych, o co bracia ciągle prosili małą szwaczkę.
Chłopcy, pod kierownictwem Czultuna, uczyli się rozpoznawać liście i pędy dżeń-szeniu, na kolanach łazili po pochyłych, zielonemi łąkami pokrytych zboczach gór, nożami wykopywali z ziemi korzenie rzadkiej i drogiej rośliny i, starannie oczyściwszy je z ziemi i kamyków, składali do worków, przerzuconych przez plecy.
Zbiory były świetne, bo miejscowość dokoła jeziora i aż do samych szczytów gór obfitowała w drogocenne korzenie.
Pewnego razu, oglądając wiszące w szałasach,