Dla wyżej przytoczonych powodów zdawałoby się rzeczą jasną, że każdy rodzaj istot żyjących powinien się starać najsilniejsze komórki rozrodcze ze sobą łączyć, aby potomkowie we wszystkich dziedzinach byli dzielniejszymi od przodków. Engramy świata zewnętrznego są cegiełkami osobnikowej energii, wzmacniają się przez rozród płciowy (przez połączenie gatunków za pomocą konjugacyi) i dziedziczą się przez szereg pokoleń w komórkach rozrodczych. Ten ostatni fakt tłumaczy powstawanie nowych odmian, które de Vries objaśnia mutacyami. Dobór naturalny powinien troszczyć się o usunięcie złego i słabego na korzyść dobrego i dzielnego. Wystarczy przedstawić te dane, aby widzieć jak źle się dzieje u nas, ludzi kulturalnych.
Nasza powierzchowna kultura, powstała dzięki pracy naszych przodków, oślepia nas i każe nam uważać się za lepszych i dzielniejszych od tamtych. Nasza obecna znajomość telefonu, elektryczności, promieni Roentgena i zagadnień spełecznych nie polega na lepszej jakości zarodków naszej generacyi, lub na wrodzonej mądrości osobnikowej, lecz na pracy wiekowej naszych przodków, zachowanej dla nas w encyklopedyach, a z której my czerpiemy tylko owoce.
My niszczymy tylko odziedziczone zapasy duchowe i z całą lekkomyślnością pozwalamy spadać dziedzicznej wartości osobnika, gdyż wystawiamy nasze pokolenie na wrodzone choroby i ułomności i staramy się potem te nieudolne płody nasze najwyższą sztuką medycyny utrzymać przy życiu, ażeby ono znowu największą ilość wyrodków spłodzić mogły. Jednocześnie najdzielniejszych wysyłamy na wojnę jako mięso armatnie, lub przeciążamy pracą, która nie zostawia im czasu na przekazanie sił potomstwu. A kiedy najgorszy towar ludzki wyprodukował już tuzinami idyotów, zbrodniarzy, ułomnych czy suchotników, wtedy budujemy zakłady dla obłąkanych, domy poprawy, zakłady dla upośledzonych umysłowo, dla epileptyków, lub przytułki, aby te najgorsze płody zwyrodniałych rodziców naszym kosztem utrzymywać.
I nie zważamy, że ten rodzaj humanitarności doprowadza do zupełnego upadku ludność kulturalną. Nie występuję tu przeciw tego rodzaju zakładom humanitarnym, sam wreszcie od 19 lat stoję na czele jednego z nich, lecz chciałbym zwrócić uwagę na źródło zła, aby je wreszcie z korzeniem wyrwać.
Gdzie jednak leży to źródło zła. Jest ich oczywiście kilka, o jednem zaś już tu wspominaliśmy. Jest nim nasz bezmyślny dobór płciowy. Zręczni, dzielni i silni powinni się rozmnażać: słabi, niedołężni, źli i głupi natomiast wcale nie, średni — umiarkowanie. Jak to mogłoby być uskutecznianem, o tem nie pora teraz mówić. Niedawno pisałem o tem
Strona:A. Forel - Alkohol, dziedziczność i życie płciowe.djvu/12
Ta strona została uwierzytelniona.
8