obejmował ją i Sulamit czuła jego oddech wonny na sobie, we włosach i na czole.
— A może zobaczymy się tam z sobą, o królu, po śmierci? — pytała lękliwie Sulamit.
Król znów milczał.
— Odpowiedz mi na to, o luby — prosiła, przymilając się Sulamit.
Wtedy król rzekł:
— Życie człowieka jest krótkie, ale czas nie ma granic i materya jest nieśmiertelną. Człowiek umiera i rozkładem swego ciała użyźnia ziemię, ta zaś stwarza kłos, kłos wydaje ziarno, a człowiek zbiera plon i karmi nim swe ciało. Przemija wiek i niezliczone chmary wieków, a wszystko w święcie wraca tą samą drogą: wracają ludzie, wracają zwierzęta, kamienie i rośliny. W wielorakim powrocie czasu i materyi wrócimy także i my z tobą, oblubienico moja! Jest to tak pewne, jak to, że gdybyśmy napełnili z tobą spełna wielki wór iłem morskim i wrzucili weń jeden tylko drogocenny szafir, to wyciągając powielokroć ił z worka, prędzej czy później wyjęlibyśmy kosztowność. Spotkamy się z tobą, Sulamito, a chociaż nie poznamy jedno drugiego, jednakże z tęsknotą i zachwytem będą dążyły serca
Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/110
Ta strona została przepisana.