Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/26

Ta strona została przepisana.

odgadł ich plany i ze swej strony spętał gęstą siecią polityczną, w której uwikłał tych poważnych ludzi. W ten sposób Salomon zdoła utrzymać niezbędny sojusz z władcą Asyryi i jednocześnie gwoli wiernej przyjaźni z Chiramem Tyrskim, uratuje od rozdrapania jego królestwo, które dzięki nieprzeliczonym bogactwom ukrytym w piwnicach po ważkich ulicach o ciasnych domach już od dawna nęci chciwe spojrzenia władców Wschodu.
I oto o świcie rozkazał Salomon zanieść się na górę Wathn-El Chaw, pozostawić nosze daleko na drodze i teraz siedzi sam jeden na prostej ławce drewnianej ponad winnicą w cieniu drzew. Ma król prosty biały płaszcz narzucony na siebie, umocowany na prawem ramieniu i na lewym boku dwiema egipskiemi agrafami ze złota zielonego koloru w kształcie zwiniętych krokodyli — symbol boga Sembacha. Ręce nieruchomo leżą na kolanach, a oczy ocienione głęboką myślą, skierowane są na wschód, w stronę Morza Martwego, — tam, gdzie z poza okrągłego szczytu Anase, płomieniem bucha zorza poranna.
Poranny wietrzyk wieje od wschodu