Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/28

Ta strona została przepisana.

Zima już przeszła, zrosił mię deszcz skory,
Kwitną już łąki zielenią się bory!
Czas już obcinać winnych macic pędy:
Już głos turkawek rozlega się wszędy!
Figa puściła na owoc zawiązki,
I pachną młode po sadach gałązki...[1]

Tak śpiewa dziewczyna, podwiązując winne gałęzie i powoli opuszcza się na dół coraz bliżej i bliżej ku ogrodzeniu, za którem stoi król. Jest sama jedna i nikt jej prócz króla nie widzi i nie słyszy; zapach rozkwitłej winnicy, radosna świeżość poranku i gorąca krew w sercu odurzają ją i oto momentalnie rodzą się i spływają z jej ust słowa piosenki naiwnej, słowa roznoszone przez wiatr i zapomniane na zawsze:

Pojmijcież, proszę, psotne liszki młode
Łakome na tę naszych gron jagodę!
Niech je kto przecież spędzi albo schwyta,
Bo oto nasza winnica rozkwita!

Tak oto zbliża się do samego ogrodzenia, i nie spostrzegając króla, zawraca w tył, poczem idzie lekko, włażąc na górę wzdłuż sąsiedniego rzędu gałęzi. Teraz już pieśń dźwięczy:

  1. Z „Ksiąg starego zakonu“, przekładania Jerzego Żuławskiego.