Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/38

Ta strona została przepisana.

sarny i przez leśne łanie, nie zatrważaj swej oblubienicy, dopóki sama nie zechce...
— Tak, obiecuję ci to... Lecz gdzie jest twój dom, Sulamito?
— Gdy po drodze do miasta przejdziesz przez Cedron po moście powyżej Siloam, to ujrzysz nasz dom w pobliżu źródła. Nie ma tam innych domów.
— A które będzie twe okno, Sulamito?
— Pocóż ci to wiedzieć, mój luby! O, nie patrz na mnie! Oczarowuje mnie twój wzrok... Nie całuj mnie, nie całuj mnie... O nie! o nie! Luby, całuj mnie jeszcze...
— Gdzież jest, twe okno, jedyna moja?
— Okno od południowej strony. Ach, nie powinnam ci tego mówić, małe wysokie okienko z kratą...
— I krata otwiera się z wewnątrz?
— Nie, jest to głuche okno. Ale za węgłem są drzwi, prowadzą one wprost do komnaty, w której śpię wespół z siostrą... Ale obiecałeś mi przecież! Siostra moja śpi czujnie. O, jakżeś ty piękny... Ale obiecałeś mi przecież! Salomon głaszcze lekko jej włosy i lica.
— Przyjdę do ciebie tej nocy — odzywa się stanowczo, o północy przyjdę. Tak ma być i tak będzie. Tak chcę.