Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/47

Ta strona została przepisana.

— Spełniłem wszystko, coś mi rozkazał, królu — rzekł ten człowiek. — Przywiązałem ciało starca do drzewa i każdemu z braci dałem łuk i strzały, starszy strzelał pierwszy. Z odległości stu dwudziestu łokci trafił on akurat w to miejsce, gdzie uderza serce u żywego człowieka.
— Piękny strzał — rzekł Salomon.
— A młodszy?...
— Młodszy... Daruj mi królu, nie mogłem osiągnąć tego, aby twe polecenie zostało ściśle wykonane... Młodszy naciągnął cięciwę i już nawet położył na niej swą strzałę, gdy naraz opuścił łuk do nóg, odwrócił się i rzekł płacząc: „Nie, nie mogę tego uczynić... Nie mogę strzelać do ciała ojca mego“.
— Więc niech do niego należy posiadłość ojca — postanowił król, gdyż on jest najlepszym synem. Starszy zaś — jeżeli pragnie — może wstąpić do szeregu mej straży przybocznej. Potrzebni mi są właśnie tacy silni i chciwi ludzie, o celnej ręce, wierni wykonawcy mej woli i o sercu porosłem szerścią.
Następnie stanęli przed królem trzej ludzie. Prowadząc wspólnie jakieś przedsiębiorstwo handlowe, dorobili się znacznych