Strona:A. Kuprin - Miłość Sulamity.djvu/51

Ta strona została przepisana.

stratę? Teraz nie będę miała czem dzieci nakarmić!
— Kiedy to stało się? — spytał król.
— Stało się to dziś o świcie, o wschodzie słońca.
I oto kazał Salomon zawezwać kilku bogatych kupców, których okręty miały w tym dniu odpłynąć z towarami do Fenicyi przez Jaffę. A kiedy przyszli zaniepokojeni do sali sądu, spytał ich król:
— Czyście błagali Boga albo bogów o wiatr przyjazny dla waszych okrętów?
Ci zaś odparli:
— Tak, królu! Błagaliśmy. I snadź bogu miłe były nasze ofiary, gdyż zesłał nam wiatr przyjazny.
— Cieszę się wraz z wami — rzekł król.
— Ale ten sam wiatr rozwiał biednej wdowie mąkę, którą niosła w urnie. Czy nie uważacie za właściwe wynagrodzić ją, jako poszkodowaną?
A kupcy ucieszeni, że tylko w tym celu zawezwał ich król, bezzwłocznie napełnili biednej wdowie całą wazę drobnemi i grubemi srebrnemi pieniędzmi. A gdy ta ze łzami poczęła dziękować królowi, Salomon uśmiechnął się słodko i rzekł;