Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/10

Ta strona została przepisana.

uwagi, zapalił papierosa i zerknął z boku na współtowarzyszy.
Naprzeciw niego siedziała jakaś osóbka, skromnie ubrana w szary sukienny płaszczyk i futrzaną czapeczkę. Niewątpliwie — niezamężna — znać to było po szczególnie szczupłej figurce, lekkiej, smukłej, jaką tylko miewają dziewczęta. Jakkolwiek w wagonie nie było zbyt widno, zauważył wszakże Ałarin, że panienka nie była ładna. Twarz o rysach nieregularnych, osłonięta lekką woalką, była bledziutka, jakby chorowita, suche wargi, bez krwi prawie. Niepociągającą powierzchowność nie upiększały nawet błękitne, pięknie ocienione oczy.
— Anemiczna jakaś osoba — określił Ałarin.
Panienka chuchnęła na szybę, przetarła ją maleńką rączką w żółtej rękawiczce i zaczęła spoglądać w ciemniejącą mgłę wrześniowego dżdżystego wieczoru. Twarzyczkę miała smutną, a cała szczuplutka, krucha figurka robiła wrażenie żałosne, bezbronne.
Obok bladej panienki siedział krępy jegomość o wschodnim typie. Posiadał nos niezwykle długi i gruby, grube czerwone wargi, nigdy nie stykające się z sobą i wielkie wytrzeszczone oczy.
Zaledwie pociąg ruszył z miejsca, ów mąż Wschodu wyjął złoty zegarek — ogromną cebulę, przy której wisiało mnóstwo breloków, uważnie wpatrzył się w cyferblat, z trzaskiem zamknął kopertę, spojrzał ze zdumieniem na Ałarina, potem na karczek panienki i nagle zwiesił główę, i odrazu, całkiem niespodziewanie począł chrapać na cały głos. Strasznie było ko-