jej fantazja przyoblekła we wszelkie blaski — fantazja mózgu nie serca.
Skończył wreszcie Alarin obliczanie pieniędzy, pieniędzy — było o sto rubli więcej, niż mu było potrzeba i teraz dopiero przyszło mu na myśl: — skąd się one wzięły?
Przypomniał sobie o obecności Zeny. Zerwał się i podbiegł do niej, pragnąc wypowiedzieć całą swą radość. Stanęła mu jednak w pamięci scena na bulwarze i zaczerwienił się.
— Panno Zeno... — chciał zapytać: „dla kogo są te pieniądze?“ ale pytanie takie wydało mu się niestosowne. — Skąd pani ma te pieniądze? — dodał i znów wyobraził, że popełnił wielki nietakt.
Głowa Zeny pałała, ręce miała zimne. Nie umiała już opanować nerwów i odpowiedź wypadła wbrew jej woli sucha i prawie wzgardliwa:
— Proszę je wziąć. A proszę o jedno tylko — więcej o tem nie mówić.
Alarin zazwyczaj bardzo wrażliwy na wszelki odcień tonu i umiejący poza wyrazami wyłowić właściwy nastrój w tej chwili utracił tę zdoldość i nic potrafił wyczuć granicy, która dzieli prawdziwe uczucie od konwencjonalnej grzeczności.
— Jakże potrafię pani podziękować! — mówił z wielkiem uniesieniem, ująwszy obie ręce Zeny i ściskając je mocno. — Czy pani wie, czerń ten czyn pa-
Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/103
Ta strona została przepisana.