Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/112

Ta strona została przepisana.

cy sąsiednich will. Znajomym z miasta nie opłacała się wycieczka piętnastowiorsitowa na przeciąg tylko trzech czy czterech godzin.
Pani Barbara z przyjemnością spoglądała na stół, nakryty czystą, bez żadnej fałdki serwetą. Na śnieżnej jej bieli elegancko wyglądały srebrne koszyki z ciastkami, dzbanuszki, łyżki, kryształowe patery, ¡pełne cukierków, konfitur i owoców. Od czasu swego zamążpójścia, t. j. od lat czterech zajmowała się swem niewielkiem gospodarstwem z wielkim zapałem, tak właściwem u kobiet, które chętnie otaczają męża troskliwością.
Uwielbiała swego męża, mimo dwudziestoletniej różnicy wieku. Był to człowiek znany w uczonem środowisku z poważnych prac z dziedziny bekterjologji, w prywatnem zaś życiu potrzebował jak dziecko ciągłej opieki, tak był chorowity, słaby, niesłychanie uległy i roztargniony do śmieszności. Nieśmiałość jego graniczyła z bojaźliwością. Pani Barbara z dumą nosiła sławne nazwisko tego niestrudzonego uczonego i bezwzględnie uczciwego człowieka i pyszniła się tem, że stworzyła mu wygodne życie. Otaczała go ciągłemi staraniami, utrzymywała ład w rodzinnem życiu i stała mu się nieodzownie potrzebną — stała się jego piastunką, jego przyjacielem, nawet jego notatnikiem.
Teraz nawet spełniając kłopotliwe obowiązki pani domu, spoglądała często we drzwi saloniku i wzrok jej zatrzymywał się na wielkiej charakterystycznej głowie