Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/135

Ta strona została przepisana.

— Ach, wszystko jedno! — zdecydowała nagle pani Barbara, kurczowo ściskając głowę rękoma. — Taki widocznie już mój los!
Uczyniła dwa kroki ku oknu i nagle stanęła przejęta strachem i wstydem.
— Mamo! mamusiu! — usłyszała za ścianą niepokojący głos dziecka. — Mamo! ją się boję! gdzie jesteś?
Wpadła do dziecinnego pokoju,, zapomniawszy o otwartem oknie, o stojącym pod nim Rżewskim i o nocnych pokusach. W pokoiku Ali było ciemno, lampka zgasła, niańka spała twardym snem starców, a Ala zalewała się łzami, wołając matki.
Pani Barbara nachyliła się nad łóżeczkiem, otoczyła ramionami drobne ciałko, ciepłe, pachnące, i z miłością przytuliła mocno, z całej siły do siebie.
— Co ci dziecinko? co mój skarbie? — pytała, całując szyjkę, rączki, nóżki dziecka.
— Mamusiu, boję się... ciemno... tak straszno... Bozia gniewa się w niebie... — żaliła się dziewczynka. Uspokoiła się wszakże odrazu i przytuliła do matki.
— Nie bójże się, maleństwo moje. Jestem przy tobie zawsze... moja córeczko, mój kołeczku, moja gwiazdeczko! Chcesz, położymy się razem? Chcesz? No, widzisz, jaka jesteś grzeczna.. Mądra jest moja córeczka...
Mówiła długo, cicho, łagodnie. Dziecko przesta-