Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/23

Ta strona została przepisana.

jest to człowiek nieprzeciętny. Zresztą zobaczy pani sama.
— Tak — rzekła z zadumą Zena — wychowanie to rzecz poważna...
— E, co do wychowania, to jestem jego przeciwnikiem.
— Jakto? odrzuca pan wychowanie?? Nam san inspektor wykładał pedagogję, i tyle mówił o wielkich zadaniach.
— Może mi pani wierzyć, że sam się z tego śmiał w duchu zażartował Ałarin.
— E. niedobry pan jest! Nie będziemy więc mówili o wychowaniu. Dawno pan mieszka już w R.?
— Trudno powiedzieć, żeby bardzo dawno, ale mi każdy kamień już tam obrzydł. Pani nawet musiała już słyszeć o naszem błocie. Kiedyś sam burmistrz ugrzązł w niem przed miejskim klubem z całą trójką koni. Oprócz błota wszakże mamy jeszcze wiele osobliwości. Przedewszystkiem kłusaki, podobne do dobrze wypasionych kupców, a następnie kupców, którzy przypominają czasy pierwotne, przedhistoryczne. Poza tem w bogobojnem tem mieście, żyje się jakby w latarni. Niech pani sobie wyobrazi, że nietylko znam wszystkich mieszkańców, ale nawet psa każdego poznam po szczekaniu. Całe miasto również wie, co będę jadł na obiad i o czem wczoraj pod wielkim sekretem powiedziałem swemu przyjacielowi. A jak nasze paniusie zaczną kogoś obrabiać, to trzeba przyznać, że czynią to z doskonałością trudną do na-