Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/26

Ta strona została przepisana.

odnogi kolejowe. Ałarin wyprowadził drżącą, przeziębią Zenę, na front dworca.
— Czy depeszowała pani do Kaszpierowa o swym przyjeździe? — zapytał, zatrzymując się.
— Tak.
— W takim razie ¡powinny być konie — i krzyknął co sił: — Konie Kaszpierowa!
— Są! — odpowiedziano.
Podjechał powozik, zaprzężony w parę siwych okazałych koni.
— Przyjechała panienka? — zapytał stangret, unosząc czapkę.
Zena, drżąc z zimna, zaczęła żegnać się z Alaninom. Żal jej było żegnać się z tą piękną, tak szybko przeżytą nocą i, z tą piękną twarzą, która wydawała się dziwnie blada w świetle księżyca.
— Do widzenia, panie Aleksandrze — orzekła ze smutkiem, wyciągając rękę. — Nie wiem, jak mam panu podziękować....
— Cała przyjemność będzie po mojej stronie — odrzekł Ałarin, śmiejąc się dobrotliwie — jeżeli zechce pani zwrócić się do mnie w potrzebie.
— O, napewno! Konie ruszyły z miejsca i powóz zaturkotał po kamiennym bruku.

III.

Zena obudziła się bardzo wcześnie, chociaż położyła się tak późno. Otworzywszy oczy, nie mogła zro-