Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/63

Ta strona została przepisana.

wypalił — go ogniem w mej pamięci... W nocy, w dzień, przy pracy ciągle słyszę głos pani... Gdyby mnie pani nie unikała, gdyby stosunek jej do mnie był prosty, zwykły, nic podobnego nie stałoby się! Odczuwam wszakże wstręt pani. Tak, nie znosi mię pani. Wtedy zaczęło się... Im bardziej boi się mnie pani, im większa jest jej niechęć, tem...
Mówiąc to Kaszpierow, coraz silniej przyciskał do siebie drobną figurkę Zeny i nagle przywarł gorącemi wargami do jej chłodnej twarzyczki, namiętnym długim pocałunkiem zamknął jej usta. Usiłowała wyrwać się, krzyczeć, lecz wola i siła tego człowieka zwolna obezwładniała ją... Zabrakło jej tchu... krew uderzyła do głowy... Przed oczyma wirowały z niesłychaną szybkością olbrzymie płomienne kręgi, owładnęło nią jakieś odurzenie, pełne fantastycznych zjaw, podobne do transu hipnotycznego albo majaczeń morfinisty.
— Co się ze mną dzieje? — przelatywały myśli. — Gdzie jestem? Dlaczego on mię tak przyciska? Ach, to walc z Ałarinem... Jakież to oczy cudowne!... takie głębokie... można w nie patrzeć przez cały dzień i nie dotrzeć do dna... Ukochany... tak blisko..: tak blisko, tak mocno... jeszcze... jeszcze..:
I drżąc pod namiętnemi pocałunkami Kaiszpierowa, pokornie opuściła głowę na piersi.
— Moja najmilsza! moje maleństwo! — szeptał Kaszpierow, drżąc, jakby z zimna — nie odtrącaj mnie!...
Spojrzał na Zenę. Oczy miała przymknięte, wargi