Szukał napróżno w kieszeni jakiejś monety na dorożkę. Musiał iść pieszo na drugi koniec miasta, więc gdy doszedł do niepozornego domku, gdzie mieszkał Gojdberg, z trudem już wlókł nogi. Zapukał w okno. Samuel Gojdberg, typowy żyd, o pięknej, mądrej twarzy, siedział schylony nad stołem i pilnie wpisywał w grubą księgę długie kolumny cyfr.
Ałarin na sekundę zamknął oczy. Ogarnęła go nagła słabość ducha, serce bić przestało. Lecz krótko to trwało.
— A! czyż to nie wszystko jedno! — pomyślał, machnąwszy ręką. — Gorzej już nie będzie! — zapukał w okno dwa razy.
Gojdberg drgnął i zapuścił niespokojny wzrok w ciemne okno, przysłaniając ręką oczy. Patrzył przez chwilę, usiłując przeniknąć, ciemności nocne, a gdy Ałarin zapukał powtórnie, podniósł się niespiesznie i poszedł otworzyć drzwi.
Ałarin wszedł do izby, starając się nadać twarzy wyraz spokoju i pewności siebie, lecz doświadczany wzrok lichwiarza dostrzegł natychmiast jego bladość, nerwowe drżenie szczęk, trwożnie biegające oczy. Mądry żyd wywnioskował z tego odrazu, że ten beztroski, wesoły zawsze młodzieniec znajduje się w bardzo ciężkiem położeniu.
Usiedli obaj przy stole i milcząc, czas jakiś przyglądali się sobie nawzajem. Gojdberg w swej specjalności musiał być subtelnym psychologiem i doprowa-
Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/76
Ta strona została przepisana.