Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/85

Ta strona została przepisana.

czy. — Czemże go pocieszę? Znów wydrwi mnie. Boże! jakże on okropnie musi się męczyć! Jakże ja mogę mu pomóc? Gdyby nawet udało mi się zebrać tysiąc rubli... to przecież kropla w morzu! Boże! oświeć mnie! On mi droższy nad wszystko na świecie, a ja nie jestem w możności dodać mu otuchy! „Kulę w łeb!“ Roześmiał się przecież, gdym spytała, czy nie mogę mu pomóc... jakże to straszny był śmiech! „Gdyby się pani sprzedała nawet“... Nie rozumie i nie uwierzy nawet, że z rozkoszą oddałaby życie za niego... w tej chwili oddałabym... A jeżeli nie życie, to... A! ten okropny człowiek... wczoraj... Nie!... to ohyda! Taka ohyda, że sam Ałarin odwróciłby się ode mnie z pogardą, gdyby się dowiedział... Czyż można oddać się mężczyźnie, którego... którego się nienawidzi...? Nie! to podłość!... wstręt przejmuje na samą myśl o tem!...
Dreszcz wstrętu nią zatargał. Ale znów myśli zaczęły pracować.
— Ne, więc, co? I cóż że wstrętne?... To ma być dla mnie wystarczające?. A to jedyna droga... Liza mówiła, że ojciec przyniósł wczoraj dużo pieniędzy... Nie zawaha się nawet... Mówił wczoraj, że da mi wszystko... i z pewnością dotrzyma słowa... Mogę więc ocalić Ałarina... Ach, boję się!... A przecież gotowa byłam oddać życie za niego... O, życie oddać nietrudno, nawet przyjemnie... i pięknie jest umrzeć za umiłowanego człowieka... A czyż kto może ode mnie zażądać życia? Chwaliłam się tylko widocznie... A w tym wypadku należy oddać cześć swoją na pośmiewisko, utracić na-