Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/86

Ta strona została przepisana.

zawsze szacunek ukochanej istoty — ale ocalić go... ocalić od strasznej śmierci, która napiętnuje imię jego... Czyż można więcej uczynić?... Im cięższa ofiara, im mniej w niej okazałości i sławy, tem będzie dostojniejsza... Nie będzie nawet zbeszczeszczeniem... Czyż te, nie jest najwyższą ofiarą, jaką może złożyć kobieta?... A więc nietylko można, ale nawet trzeba koniecznie...
Doszedłszy do takiej konkluzji, uczuła się spokojniejsza, jakby spadło z niej ciężkie brzemię, uciskające długo, a którego nie mogła się pozbyć. I z powziętą a stanowczą decyzją szybko skierowała się ku domowi.

XI.

Kaszpierow, jak lew zraniony, miotał się po swoim pokoju. Od wczorajszego wieczoru nie zamknął ani na chwilę oczu, a najdziwniejsze myśli, coraz bardziej fantastyczne kłębiły się w głowie. Przypominał sobie ze wstydem i oburzeniem wczorajsze swe zachowanie, nazywał siebie nikczemnikiem, to znów dręczył się żalem, że urządził to tak nieumiejętnie, głupio, „jak smarkacz, jak sztubak!“ Przeklinał niewinną dziewczynę, to znów gotów był paść przed nią na kolana i modlić się, jak do najświętszego obrazu, który z przedziwną jasnością stał mu bez przerwy przed oczyma. Całe życie zwykle układał według swej woli, nigdy nie zawahał się i zawsze wiedział naprzód, jak powinien