Strona:A. Kuprin - Straszna chwila.djvu/99

Ta strona została przepisana.

Przeczytał list dwa razy i z zadowoleniem uznał słowa swoje, za silne i wymowne w tak lakonicznem brzmieniu.
Niespokojna wyobraźnia zaczęła znów kreślić nowe obrazy. Widział wrażenie, jakie wywarła jego śmierć, słyszał, jak znajomi roztrząsają jego czyn, mówiąc tajemniczym szeptem, jak podziwiają silną wolę. Ałarina... Oni zaś niewidzialny krążyć będzie między nimi i cieszyć się tem wrażeniem.
Odwiedziony cyngiel dwa razy sucho i krótko szczeknął. Ałarin lewą ręką przytrzymał lufę, żeby nie drżała, położył wielki palec na cynglu i przyłożył chłodną stal do prawej skroni. Uczucie chłodu rozpłynęło się w oka mgnieniu po całem ciele.
— Może będzie ciągle tak zimno? — drgnąwszy, zapytał siebie Ałarin. — Zimno... ciemno... jak w piwnicy... brr!... okropne! Możeby lepiej w serce?. Słyszałem o takich wypadkach, że wystrzał następował właśnie w chwili skurczu serca... kula przeleciała tuż... nawet serca nie trąciła... i można... zostać przy życiu... Tak, lepiej w serce... A możeby wycelować trochę wyżej?... I może się nie umrze...
Spostrzegł sam, jakie myśli krążą mu po głowie. Fe! Zaczerwienił się i zawstydził.
— Wstrętny blagier! — wymyślał sobie. — Krętaczu! nawet w takiej chwili nie możesz pozbyć się blagi i wykrętów!... I ty, tchórzu, chcesz się zabić? Wołałbyś wieść życie psa na łańcuchu, aby tylko żyć...