Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/107

Ta strona została przepisana.

cem migotania dwóch lamp, z początku trudno było cośkolwiek rozróżnić. Ludzi w garderobie zebrało się bardzo dużo, Z naszych tu, oprócz mnie, Ałfierowa i rotmistrza, znalazł się jeszcze doktór ziemstwa, wielki, brudny, nudny i gadatliwy cynik. Na stole, pośrodku pokoju, w nieporządku były rozrzucone: sardynki, jabłka, ser, wódka, czerwone wino i ciastka.
Towarzystwo było jeszcze niedostatecznie znajome i niedostatecznie pijane, ażeby czuć się nieskrępowanie. Dlatego z przyjścia naszego wszyscy nader, hałaśliwie i przesadnie się uradowali. Ałfierow podprowadził mnie z początku do trzech aktorek, które z podejrzaną powagą siedziały rzędem, przytuliwszy się na wązkiej wyplatanej otomance.
Pierwsza — stara, bardzo tęga kobieta z dobrą i śmieszną twarzą, — bardzo mi się spodobała. Ałnerow powiedział, że to — m-me Wienelskaja, a ona sama, mocno potrząsnąwszy mą rękę, dodała z uśmiechem: „komiczna staruszka“. Druga bardzo żwawo i wyraźnie wymieniła swe nazwisko: „Andrejewa-Dolskaja“. Twarz tej osoby, z kędzierzawemi i twardemi czarnemi włosami, z zuchwałem spojrzeniem wielkich szarych oczu, z murzyńskiemi ustami, wyraźnie mówiła o nizkich instynktach. Trzecia okazała się wątłą, nerwową i chorobliwą blondynką, trochę zezowatą, lecz niebrzydką. Chuda i długa jej ręka była zimna i wilgotna.
Personel męski odznaczał się zniszczonymi garniturami i zupełnym brakiem bielizny. Jeune pre-