zawieszonem haftowanym ręcznikiem. Lidoczka zapaliła brudną lampę bez abażura i upadła na krzesło zupełnie wyczerpana. Ręce jej bezsilnie upadły na kolana, zmęczone i smutne oczy nieruchomo utkwiła w płomieniu lampy. Teraz mnie jeszcze więcej niż w teatrze, uderzył cierpiący wyraz jej twarzy. Posłuszny nieobliczalnemu porywowi litości, zbliżyłem się, ostrożnie wziąłem jedną z jej bladych, delikatnych rączek i przytuliłem do ust. I naraz — czy to pieszczota moja podziałała, czy nerwy wyczerpane nie wytrzymały — Lidoczka porywczo przytuliła twarz do mojej piersi, objęła ręką za szyję i, cała drżąc, zapłakała. Wiecie panowie, zawsze jest tak: kryje się — kryje w człowieku dawny niepodzielony z nikim smutek, a potem, jak wyrwie się, to i powstrzymać łez niemożna. I tu Lidoczka z histerycznym płaczem, całując ręce moje, powtórzyła mi smutną opowieść swego życia.
Po naszej moskiewskiej wizycie u Sławińskiego szczęśliwie wróciła do domu. Być może, jej poryw sceniczny skończył by się bez zgubnych następstw, gdyby nie spotkała swojej byłej przyjaciółki gimnazjalnej — aktorki prowincjonalnej. Bóg wie, co tą aktorkę skłoniło do wychwalania swego życia: czy wrodzona tępota, niewrażliwość i niewybredność, lub kobiece przechwalania się, lub zły, mściwy umysł kobiety, której się nie powodziło, lecz spotkanie z przyjaciółką rozstrzygnęło los Lidoczki. Wstąpiła na scenę. Z początku widziała wszystko w różowem świetle. Zewnętrzna strona sprawy, to jest ubóstwo,
Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/119
Ta strona została przepisana.