żarem lub, co jeszcze gorsze, porzuci pan Wiktorję — i wtedy do końca swoich dni nie pozbędzie się pan świadomości popełnionego przez niego okrutnego i niesprawiedliwego czynu. Ja ją znam. Ona nigdy nie wróciła by do mnie po tem wszystkiem...
Łzy zwilżyły me oczy. Wstałem z ławki.
— Pan wybaczy mi, Matwiej Kuzmicz, — rzekłem, szukając w ciemności jego ręki: wyjeżdżam jutro.
Nie widziałem jego twarzy.
Lecz uścisk jego ręki był tak mocny i szczery, że z mojej duszy zupełnie jakby stoczył się głaz.
Sanin zamilkł.
— I to wszystko? — spytała po chwili baronowa.
— Wszystko, — odpowiedział Sanin.
Baronowa roześmiała się przymuszonym, nerwowym śmiechem, w którym słyszeć się dało uczucie zazdrości.
—Bardzo interesujący romans.
Jak to poetycznie: niema Pentefja i cnotliwy student.
Sanin nachylił się, ujął rękę baronowej, pocałował ją i rzekł tonem przeprosin:
— Ach baronowo, to przecież było tak dawno...
Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/141
Ta strona została przepisana.