głem dojrzeć, lecz zdążyłem zauważyć jej w spaniałe blond włosy, nie ufryzowane, a zarzucone w tył, tak że jej niewielkie, zarosłe z boków błyszczącym ryżawym puszkiem czoło pozostawało odsłoniętem; bardzo delikatne brwi, znacznie ciemniejsze od włosów, z drwiącym i naiwnym jednocześnie wygięciem pośrodku, i malutkie różowe uszy. W następstwie przyjrzałem się jej bliżej: najpiękniejszym rysem jej były oczy — podłużne, ciemno-szare i bardzo błyszczące.
W początku godziny 6 przyjechał mąż blondynki, jegomość lat 40, z typową powierzchownością nauczyciela: z roztarganą brodą, brunet, w złotych okularach, ze zmęczoną miłą twarzą i szczupłą figurą. Przyjechał na prostym wozie chłopskim, otulony przed kurzem w biały płócienny płaszcz z kapturem, zakrywającym głowę. Nie zdążył jeszcze wysiąść ze swego niewygodnego ekwipażu, gdy żona wybiegła na jego spotkanie, narzuciwszy po drodze na głowę biały fular. Tu przyjrzałem się jej figurze była wysoka, zgrabna i gibka, zupełnie jak dobrze rozwinięty wyrostek, pomimo to, że sądząc z jej twarzy można jej było dać nie mniej 27-28 lat. Podczas, gdy mąż nie zręcznie przekładał zdrętwiałe nogi przez wysoki bok wozu i ostrożnie zsuwał się na ziemię, żona coś z ożywieniem mówiła, śmiała się i wyjmowała z wozu jakieś paczki i zawiniątka.
W ślad za blondynką z furtki gwałownie wybiegł chłopczyk lat siedmiu, bardzo do niej podobny, szczuplutki, blady, prawdopodobnie chorowity. Z piskiem rzucił się ojcu na szyję, zawisł na niej, machając w
Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/149
Ta strona została przepisana.