Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/23

Ta strona została przepisana.

bezsilnie zabiło gdzieś głęboko w dole, w brzuchu. Helena ledwie zdążyła zerwać się i nachylić nad burtą.

IV.

Na chwilę zrobiło się jej jakby lepiej.
— Pani by lepiej pochodziła, panienko, — rzekł do niej ten sam staruszek, o którego kapelusz Wasiutyńskij zaczepił kwiatami.
Siedział na sąsiedniej ławce i widział, jak Helenie zrobiło się niedobrze.
— Niech pani pochodzi po powietrzu i stara się oddychać jak można rzadziej i głębiej. To pomaga.
Lecz tylko pokiwała przecząco głową i znów, oparłszy się twarzą o łokcie, zamknęła oczy.
Z trudem udało się jej zasnąć. Przespała, widocznie, dwie godziny i obudziła się skutkiem nagłego plusku spienionej wody, która, wytrysnąwszy z poza burty, oblała jej włosy i szyję.
Była głęboka noc — ciemna, pochmurna, bezksiężycowa i wietrzna. Parostatek chwiał się z dziobu na rufę i z boku na bok. Padał drobny ukośny deszcz. Na pokładzie było pusto, tylko w przejściach u ścian zrębów, gdzie nie dosięgał deszcz, leżeli śpiący ludzie.
Za lewą burtą w bezgranicznie dalekim mroku nocy, zupełnie jakby na skraju świata, zapłonął naraz jasny, biały, świecący punkt latarni morskiej; prze-