popękanemi ustami, prawie już ubrana, spiesznie wykańczała swą toaletę.
— Gdzie się wybierasz, droga? — spytał niespokojnie.
— Zaraz wrócę, — odrzekła: rozbolała mnie głowa. Przejdę się, a spać położę się po śniadaniu.
Przypomniał sobie wczorajsze i, wyciągając ku niej ręce, rzekł:
— Jakieś ty mnie przestraszyła, moja droga, niedobra żoneczko. Żebyś wiedziała, coś zrobiła z mojem sercem. Przecież taka okropność na całe życie pozostałaby między nami. Ani ty, ani ja nigdy nie moglibyśmy jej zapomnieć. Wszak to prawda? Wszystko to: pomocnik kapitana, kadet, choroba morska, wszystko to — twój wymysł, nieprawdaż?
Odpowiedziała spokojnie, sama dziwiąc się te mu, jak ona, dumna zawsze z swej szczerości, mogła kłamać tak naturalnie i łatwo.
— Rozumie się, wymysł. Poprostu, jedna dama opowiadała w kajucie taki wypadek, który rzeczywiście był na parostatku. Opowiadanie jej tak podnieciło mnie, i tak żywo wyobraziłam siebie w sytuacji tej kobiety, iż mnie ogarnęło takie przerażenie na myśl, że ty znienawidziłbyś mnie, gdybym była na jej miejscu, że zupełnie straciłam równowagę... Lecz, dzięki Bogu, teraz wszystko minęło...
— Ma się rozumieć, minęło, — potwierdził, uradowany i zupełnie uspokojony: Boże! A w końcu, gdyby się to zdarzyło, czyżbyś stała się gorszą lub niższą w moich oczach? Jakie głupstwo!
Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/45
Ta strona została przepisana.