wąsy i szpiczasta modna bródka. Na nosie ciemnoniebieskie binokle, na rękach paljowe rękawiczki, w lewej ręce czarna ze srebrem trzcina, w prawej błękitna chustka do nosa. Pozostałych sześciu sprawiało dziwne, zawadjackie i pstre wrażenie. Zupełnie jakby wszyscy w pośpiechu pomięszali nie tylko ubranie, lecz i ręce, i nogi i głowy. Był tu człowiek z wspaniałym profilem rzymskiego senatora, lecz ubrany prawie w łachmany. Inny nosił na sobie elegancką kamizelkę frakową, z poza okrągłego wycięcia której pstrzyła się brudna koszula małorosyjska. Były tu asymetryczne twarze typu kryminalnego, lecz patrzące z niezachwianą pewnością siebie. I wszyscy ci ludzie, pomimo widoczną młodość, wyraźnie posiadali wielkie doświadczenie życiowe, swobodę obejścia, zapalczywość i jakąś ukrytą, podejrzaną filuterję.
Pan w piaskowym garniturze swobodnie i zręcznie ukłonił się głową i rzekł nawpół pytająco:
— Pan przewodniczący?
— Tak, to ja, — odrzekł tenże: co pan sobie życzy?
— My oto wszyscy, kogo panowie przed sobą widzicie, — zaczął pan spokojnym tonem i, odwróciwszy się, wskazał ręką na towarzyszy: stanowimy delegację od połączonej Rostowsko-Charkowskiej i Odesso-Nikołajewskiej organizacji złodziei.
Prawnicy poruszyli się na swoich miejscach. Przewodniczący cofnął się w tył i wytrzeszczył oczy.
— Organizacji kogo-o? — spytał przeciągle.
Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/52
Ta strona została przepisana.