Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/62

Ta strona została przepisana.

Smagły młodzieniec w niebieskiej jedwabnej koszuli i butach lakierowanych, podobny do cygana, swobodnie wyszedł naprzód i stanął przy mówcy, bawiąc się chwastami pasa i wesoło mrużąc wielkie, z żółtemi białkami, zuchwałe oczy.
Gentelman w piaskowym garniturze rzekł pochlebnie:
— Panowie... zmuszony jestem poprosić... czy nie zgodzi się ktokolwiek... poddać się małemu doświadczeniu. Zapewniam panów, że to będzie tylko przykład, tak powiedziawszy gra...
Obejmował spojrzeniem siedzących. Malutki, tłuściutki, czarny, jak żuk, karaim wyszedł z poza swego stolika.
— Jestem do usług pańskich, — rzekł drwiąco.
— Jasza! — skinął głową mówca.
Jasza podszedł blizko do adwokata. Teraz na lewej, zgiętej ręce jego wisiał błyszczący, jedwabny wzorzysty fular.
— Jeżeli, naprzykład w cerkwi, lub, powiedzmy, w bufecie w teatrze, lub również w cyrku... — zaczął słodziutko prędko mówić: zaraz widzę, to idzie frajer... przepraszam pana, ot choćby pan... frajer — tu niema nic obraźliwego: poprostu bogaty pan, który jest przyzwoity i nic nie rozumie. Przedewszystkiem: jakie mogą być przedmioty? Przedmioty najróżnorodniejsze. Zwykle z początku zegarek z łańcuszkiem. Znów więc — gdzie? Niektórzy noszą go w górnej kieszonce kamizelki oto tu, niektórzy w dolnej — oto tu. Portmonetka zaś prawie zawsze leży