grzywa siwych włosów, śmiałe oczy i szerokie nozdrza. Zamienił dwa słowa z ogolonym jegomościem, sucho ukłonił się obydwom damom, potem podszedł: do nas i zatrzymał się, pytająco patrząc na Lidoczkę. Przez swe długoletnie doświadczenie domyślił się„ że cały sens naszej wizyty spoczywa w niej.
— Czem mogę służyć? — pyta.
Lidoczka momentalnie stała się purpurową. Wyobrażam, ile ona jeszcze przedtem musiała się namęczyć, rozmyślając nad tem pytaniem. Lecz już żadne zmięszanie nie mogło nią zachwiać. Zapanowała nad sobą i rzekła, patrząc prosto w oczy profesorowi:
— Pragnęłabym... uczyć się u pana... sztuki dramatycznej...
Myślę, każdemu z was, panowie, zdarzało się kiedy długo przygotowujesz w umyśle jakiekolwiek zdanie, — bezwarunkowo w ostateczności stanie się ono albo złem, albo trywialnem, albo napuszenie — nienaturalnem.
Sławińskij popatrzał uważnie na Lidoczkę i rzekł:
— Pani będzie łaskawa, wejdzie do mego gabinetu.
Lidoczka błagalnie spojrzała na mnie. Profesor natychmiast ukłonił się i gestem wskazał mi drogę. Usiedliśmy na fotelach, a Sławinskij zaczął chodzić z kąta w kąt.
— Dlaczego, właściwie, życzy pani sobie brać lekcje? — spytał po pewnej przerwie: czy pani
Strona:A. Kuprin - Szał namiętności.djvu/93
Ta strona została przepisana.