Strona:A. Lange - Elfryda.pdf/42

Ta strona została uwierzytelniona.

żowe i rzewne, niejedno spojrzenie gorące, niejedno uściśnienie ręki... Ale to go nie wzruszało: szukał gotówki, dużej gotówki...
I tak mijały lata.
O Leokadji dochodziły go wieści z różnych stron. Znalazszy się w Paryżu sama jedna — rozpoczęła szerokie życie, jako femme galante. Stangret okazał się pośrednikiem dyskretnym i zręcznym.
Po wicehrabi zjawił się lord angielski, po nim un prince russe, potym ambasador sjamski i t. d. — Zresztą Leokadja żyła zawsze w poliandrji — i miała zwykle paru przyjaciół.
Żyła bogato, wydawała wiele, ale za mądrą poradą stangreta — znakomitą część swoich skarbów składała w banku. Po pięciu latach pobytu w Paryżu, wróciła do Warszawy — jak mówiono — z wielkim kapitałem. Podobno nabrała wykształcenia i manjer wielkiej damy, wiadomo było, że prowadzi życie zamknięte i ciche, burżuazyjne — i tylko czasami wyjeżdżała już to do Nicei, już do Biarritz lub gdzieindziej, skąd powracała, jak mówili złośliwi, z bogatym łupem. Jednego roku wróciła do Warszawy zamężna; mianowicie poślubił ją bawiący w Biarritz dla kuracji N. pułku ułańskiego gwardji pułkownik, Borys Hermogienowicz Dunoyer, człowiek lat 63, bardzo bogaty. Ten z pierwszego wejrzenia zakochał się w Leokadji i w jednej chwili sprawę postanowił. Po dwuch latach pożycia Dunoyer umarł, a wdowa odziedziczyła cały jego majątek, wynoszący blizko pół miljona.
Odtąd życie Leokadji osłania cisza tajemnicza.