Strona:A. Lange - Elfryda.pdf/43

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyjechała, niewiadomo dokąd — i dopiero dziesięć lat temu wróciła znów do Warszawy. — Zajęła się wychowaniem panien, urządzała u siebie wieczory muzykalno-wokalne, zajmowała się filantropją, popierała różne instytucje dobroczynne.
I naraz — p. Seweryn przeczytał jej imię w nekrologu Kurjera Wieczornego.
— Pięćdziesiąt jeden lat... Ja miałem wtedy dwadzieścia... Zwichnęła moje życie. Gdyby nie ona...
Właściwie p. Seweryn nie wiedział, coby było, gdyby nie ona, ale wyobrażał sobie, że byłoby coś nadzwyczajnego.
Machinalnie odwrócił stronicę dziennika i ujrzał rubrykę: „Ostatnie wiadomości“, niżej zaś tytuł: „Piękny testament“:
„Dnia wczorajszego — pisał Kurjer — zmarła w naszym mieście Leokadja Dunoyer, jedna z najzacniejszych matron, znana szeroko w sferach filantropji. Cały swój znaczny majątek (koło 700.000 rubli) zapisała na cele publiczne, jako to: (tu następowało szczegółowe wyliczenie)“.
P. Seweryn czytał z pałającą twarzą: mało go obchodzili różni paralitycy, szpitale, sieroty, czytelnie publiczne, ale wstrząsnęło nim i skronie mu zaczęły pulsować, gdy przeczytał ostatni kodycyl testamentu:
„30.000 rubli — Towarzystwu Spraw Bezużytecznych“.
Tu nie mógł już wytrzymać. Jednym haustem wypił ostygłą herbatę; przeczytał raz jeszcze, jakby