Strona:A. Lange - Elfryda.pdf/73

Ta strona została uwierzytelniona.

Niefortunny bywa czasem wtorek. A gdy bogowie chcą ci uczynić krzywdę, patrz! jakich wybierają sobie pośredników. Srodze mi dopiekli dzisiaj: ile klęsk w jeden dzień.
Przyszedł Michał i wraz z panią Izabelą zasiedliśmy do preferansa. Była potym wieczerza. Dostałem osobliwy sandwich ze serem szwajcarskim, wyciętym w litery Cs. hat. Zrozumiałem: Czwartek, szósta.
Przysiągłem sobie, że w ten dzień o wpół do piątej już mnie w domu nie będzie.
Z panną Klementyną żenić się ani myślę, a na obiad do państwa Jerzych pójść nie pójdę. Wytłumaczę się listownie jakim bądź kłamstwem, co mi zresztą uda się bez wielkiej trudności.