nagi chłopczyna, z łukiem w ręku i kołczanem strzał na plecach, złośliwy, psotny, figlarny, kapryśny, swawolny syn Afrodyty.
Jest to potworek groźny czasami, ale w istocie filuterny sam przez się i filuternie traktowany przez swoje ofiary. Zadaje on rzekomo męczarnie, ale te męczarnie rychło wynagradza rozkosz; we łzach, które wywołuje, jest pewien uśmiech i każdy, do którego Amorek się zbliża, wie, że miły ten bożek zada mu trochę cierpień, ale od tych cierpień serce nie pęknie i że tym słodsza będzie godzina cudu.
Jest to lekki, dobrze wychowany djablik z najlepszego towarzystwa; umie się tajemniczo wciskać do gaików, gdzie płynie bystra woda; do gęstych parków, gdzie kieretnie ukrywają tajemnicze uściski kochanków; do salonów, gdzie pudrowani panowie i pudrowane damy dowcipnie igrają słówkami. Amorek nie lubi tragiedji, a jeżeli wywołuje pojedynek, to dla czegóż pojedynek ma być smutny? Ludzie powinni dla Kupidyna żyć wesoło i umierać wesoło. Amorek bowiem, błąkający się po Luwrze, po Wersalu, po Trianon, na dworze Ludwika XV i Ludwika XVI, jest dziecięciem najweselszego stulecia, jakie znamy w historji ludzkiej, dziecięciem wieku XVIII...
Był on i w XVI i w XVII stuleciu, przebrany w suknie pasterskie, a chwałę jego opiewali Montemayor, Honorjusz d’Urfé i Sennazaro, ale dopiero wiek XVIII był rzeczywistym panowaniem Amora.
Wiek to był, który nie dbał o jutro i mówił: Po nas choć potop!
Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/102
Ta strona została uwierzytelniona.