i pracowałam nad sobą, aby ją rozwinąć w sobie i aby tą pięknością wyczarować swoją brzydotę fizyczną. Ale takie przeświecenie ciała anielstwem nigdy nie osiągnie choćby już nie maksymum, ale pewnej miary znośnej... I dla czegóż, pytam, duchowa piękność ma się mieścić w takich ramach okropnych? Nieraz nad tym myślałam, czym zasłużyłam sobie na to przekleństwo, jakie grzechy popełniłam, czy w tym żywocie, czy w innych — i dopiero Lorenzo wyjaśnił mi tę tajemnicę... Lorenzo — nie śmiem poprostu wypowiedzieć o nim tych trywjalnych słów: mój mąż... Istotnie — raz jeszcze powiem, jeżeli... Jeżeli wolno kobiecie powiedzieć, że jej mąż jest człowiekiem wyjątkowym, jedynym, zjawiskowym — to chyba ja mogę to powiedzieć o Wawrzyńcu... Bo to już nie człowiek, to istota wyższa niż człowiek — i poprostu trwoga mnie czasem ogarnia i dziw niesłychany, że Lorenzo mną się zajął... On mnie stworzył i kocha mnie jako własne swe dzieło, twór swego gienjuszu: on mnie wskrzesił i z poza mgły czterechset lat na nowo z grobu mnie wydobył...
To, co wam opowiem — zapewne wyda się wam rzeczą niewiarogodną, historją z tysiąca i jednej nocy, ale porównawszy moją postać dzisiejszą z tym, coście dawniej widziały — odgadniecie łatwo, że musiało się stać ze mną coś, co tę przemianę wywołało... Poprostu musiał stać się cud... Inaczej tego nazwać nie mogę, choć Lorenzo nie uznaje cudu i mówi, że każdy mógłby cuda czynić, gdyby opanował pewne tajemnicze siły czasu i przestrzeni.
Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/147
Ta strona została uwierzytelniona.