siebie więzy czasu i przestrzeni — i w najwyższej swobodzie krąży w nich, łącząc wczoraj i jutro, rozdzierając tajemnice praw natury, przetwarzając to, czego już nawet sam Bóg nigdy nie czyni, przetwarzając niecofnioną przeszłość. Lorenzo powiada, że cała przeszłość ziemi żyje w przestworzach, jakby obraz realny; że ktoby umiał stanąć w odpowiednim punkcie nieskończoności i ktoby miał należycie zbrojne oko — tenby widział naocznie rozwijającą się wstecz bez końca przeszłość świata, która w niej trwa wiekuiście.
Lorenzo zdobył sobie tę potęgę, że umiał wznieść się w tę nieskończoność i umiał nietylko zobaczyć tę minioną przeszłość, ale zejść pomiędzy tych ludzi i te czasy, o których opanowaniu myślał. O, nie swym fizycznym ciałem mógł touczynić, ale wiosną nieśmiertelną, którą może tym wysiłkiem na zatracenie skazywał.
Tam uniósł mnie ze sobą Lorenzo, wydobywszy ze mnie wszystką moją nadcielesność, aby drogą tej jazdy w nieskończoność stanąć we Florencji XVI wieku. Com widziała w tym stanie — rzecz zda się niepojęta, a przecież tak realna, że mi się ta moja dawna historja — historja Rozaury Montalboni przedziwnie splata z moją historja dzisiejszą — i sama nie wiem, gdzie się kończy wiek XVI, a gdzie zaczyna dzień dzisiejszy. Przecie to było tak niedawno, trzy-cztery miesiące temu...
Znalazłam się w okresie Medyceuszów florenckich. Panował właśnie Koźma I. Było wtedy we Florencji nie mało pięknych kobiet, które uwiecznili
Strona:A. Lange - W czwartym wymiarze.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.